Prof. ZPSB Aneta Zelek: Zapnijcie pasy! Ceny ostro w górę!

Inflacja w Polsce rośnie i wywołuje gwałtowny wzrost cen. Według danych GUS, inflacja od stycznia 2019 do stycznia 2020 wyniosła 4,4 proc.

Ten oficjalny wskaźnik GUS przeraża, ale skutki inflacji są jeszcze bardziej przerażające dla konsumentów, bo wskaźnik wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych to ponad 6,5 proc. W niektórych kategoriach produktów żywnościowych można nawet mówić o wzrostach o kilkanaście i kilkadziesiąt procent. A przed nami jeszcze niedookreślony skutek wzrostu cen energii elektrycznej. Odczujemy go podwójnie – po pierwsze jako odbiorcy prądu, a po drugie jako nabywcy dóbr i usług, do produkcji których prąd jest niezbędny. Tak, koszty energii to silnie inflacjogenny czynnik, więc musimy być przygotowani na dalsze zwyżki cen. Najbardziej martwić powinna jednak szybko rosnąca tzw. inflacja bazowa, która nie uwzględnia cen żywności i energii. Ta miara inflacji, rejestrująca fundamentalne procesy cenowe, przekracza dzisiaj 3,3 proc. (taki poziom inflacji bazowej obserwowaliśmy niemal 20 lat temu).

Ech! Wypada wspomnieć, że w ostatnich kilkunastu latach ceny w Polsce były stabilne, a nawet wykazywały tendencje do spadku (tzw. deflacja). Deflacja sprzyjała wzrostowi dochodów realnych Polaków. Dzisiaj, mimo stosunkowo wysokiego tempa wzrostu płac (ok. 5-6 proc. rocznie), rosnąca szybko inflacja pozbawia nas Polaków tych korzyści.

Czy jest się czego obawiać? Czy można oczekiwać dalszego wzrostu cen? Niestety, nie można mieć złudzeń. Inflacja będzie nam w tym roku dokuczać!

Ale,… inflacja nie zaskoczyła ekonomistów. W zasadzie od paru lat już ostrzegają oni, że aktualny kierunek polityki społeczno–gospodarczej i olbrzymi strumień pieniędzy pobudzających konsumpcję musi wywołać wstrząs inflacyjny. Niech więc nikogo nie dziwi, że po silnym wzroście płac (w tym płacy minimalnej), po wzroście kosztów energii i innych (np. wywozu odpadów) producenci podbijają ceny. To może być niebezpieczne i trudne do wyhamowania. Znane jest bowiem w ekonomii zjawisko wykorzystywania szumu wokół inflacji do szybszego podnoszenia cen. Skoro w przestrzeni publicznej mówi się tak wiele o inflacji, to firmom jest znacznie łatwiej przeforsować nowe cenniki. Zatem przygotujmy się na „pełzanie” inflacji w tym roku, a może też w latach następnych.

Optymistów, liczących na samoistne wygaszenie skutków wzrostu kosztów i cen, wypada upomnieć. Nie ma szans na samoistną regulację. Tu potrzebna byłaby zdecydowana reakcja Rady Polityki Pieniężnej odpowiedzialnej za kształtowanie stopy procentowej. Dzisiaj spełnione są wszelkie ekonomiczne przesłanki do jej wzrostu, a jednak szef NBP zapowiada, że do końca jego kadencji stopy pozostaną niezmienione. Ta zapowiedź (o ile okaże się prawdziwa) nie tylko skazuje nas na dalszy wzrost cen, ale też naraża nasze oszczędności na szwank!

Zatem, proszę zapiąć pasy! Będzie niezbyt przyjemnie! Czeka nas spowolnienie gospodarcze, dalszy wzrost cen, niestabilność kursu polskiej waluty, powrót do wzrostu bezrobocia!

I…. obym się myliła.

Autor: dr hab. prof. ZPSB Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu