Młodzi z pasją: dziewczyna igrająca z ogniem

Pomorze Zachodnie pełne jest osób z pasją! Postanowiliśmy przybliżyć sylwetki kilku z nich. Poniżej przedstawiamy pierwszą część serii artykułów  „Młodzi z pasją”.

Ogień z pewnością bywa nieokiełznany. Czy można jednak zapanować nad tym żywiołem?  Alicja Mach ze stargardzkiej grupy Fire Arrow pokazuje, że tak!

Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie fireshow?

Wszystko zaczęło się jakieś 10 lat temu, gdy zobaczyłam występ mojego brata. Jednak dopiero za sprawą kolegi, który pokazał mi na czym to polega rozbudziło się moje zainteresowanie. Wtedy to były tylko piłki tenisowe na łańcuchach. I tak poszło od kolegi do kolegi. Do grupy przyciągnęła mnie jej niestandardowość i zabawa z żywiołem podczas której działa adrenalina. Chciałam również przezwyciężyć mój strach przed ogniem.

Fire Arrow to grupa tancerzy ognia, do którego należysz. Jak zaczęła się twoja przygoda z grupą?

Jestem w niej od początków istnienia grupy. Z paru osób wywiązała się grupa artystyczna, która przyciąga do siebie nowe osoby i występuje do dziś. Tutaj każdy każdego nakręca do działania i pomaga sobie nawzajem. Tylko razem możemy stworzyć coś ciekawego artystycznie co wywołuje u ludzi podziw.

Z każdym występem wiąże się pewne ryzyko. O czym należy, więc pamiętać podczas występu?

Zawsze trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z żywiołem nad którym nigdy w pełni się nie zapanuje i mieć w głowie zasady BHP np. związane włosy czy zarękawniki. Poza tym trzeba też uważać na publiczność i myśleć za nich, bo zdarzają się osoby, które starają się podejść podczas pokazu do osoby występującej.

Podczas występów każdy z Was posiada inny sprzęt. Czym Ty się posługujesz podczas występów?

Tak naprawdę każdy chce przetestować wszystko. Jednak mój początkowy wybór padł na poi i to od nich zaczęłam. Są to łańcuchy zakończone głowicą kewlarową. Po paru latach można powiedzieć, że przerzuciłam się na bardziej kobiecy sprzęt – wachlarze. Tutaj występuje bardziej taniec i ruch ciała niż kombinacje trików.

Fot. Maja Daniel

Jak długo zajęła ci nauka?

Tutaj człowiek uczy się tak naprawdę cały czas. Nie można powiedzieć, że opanował już wszystko. Nauka Pojek w stopniu podstawowym zajęła mi 3 lata. Trzeba przyznać że nowe osoby szybciej chłoną niż doświadczone. Jak nowa osoba ma nowe rozwiązanie dotyczące triku to doświadczonej czasem ciężko go przyswoić, bo posiada już tak zwaną pamięć mięśniową. Jednak nigdy nie ma tak, że wiesz wszystko. Dlatego chcesz ciągle uczyć się nowych kombinacji. Jednak nie jest to możliwe bez regularnych treningów. W momencie kiedy regularnie trenujesz masz większa pewność, że sobie poradzisz plus poznajesz lepiej swój sprzęt którym kręcisz. Wtedy już nie tylko trenujesz, ale możesz się nim zabawić. Poza tym nowe osoby mają też już przetarte szlaki. Każdy ma od kogo tutaj się uczyć. Ma mentorów i nie musi już jak kiedyś szukać informacji w internecie. Następnie zdobytą wiedzę przekazuje gdzieś dalej. Dlatego nigdy nie jest to występ jednego artysty, nawet jak stoi sam na scenie.

Nie boisz się, że podpalisz siebie podczas występu?

Wbrew pozorom nie jest tak łatwo siebie podpalić. To nie jest tak, że człowieka dotknie ogień i od razu staje w płomieniach. Dlatego nie boję się, że siebie podpalę. Natomiast boję się, że sprzęt będzie za bardzo zużyty, któraś z głowic odpadnie i poleci w publiczność. Dlatego tak bardzo dbam o swój sprzęt. Większy strach jest jak ktoś pluje ogniem. Płyn do tego triku bierzesz w usta i może dojść do chemicznego poparzenia płuc. To jest najbardziej niebezpieczny element. Ewentualnym zagrożeniem jest również głupota ludzka.

Jaki element lubisz najbardziej?

Najbardziej lubię moment kiedy sprzęt zostaje świeżo podpalony, bo wtedy ogień jest najmocniejszy i najżywszy oraz pojawia się adrenalina. Drugi moment jest tuż po pokazie kiedy publiczność jest zachwycona i wiesz że zamierzony efekt został zrealizowany.

Czy jest coś czego byś chciała się jeszcze nauczyć?

Chciałabym na wachlarzach ogniowych dojść do poziomu rosyjskich wachlarzystek. One prezentują sobą bardzo wysoki poziom i stawiają czysto na technikę i kombinację. Moją idolką jest Mariya Prokazina. To co ona robi to jest piękne, tak jak i ona sama. W Polce na wachlarzach stawia się przeważnie na taniec i mniej więcej 2 triki. A tam prym wiedzie kombinacja na wszystkie możliwe sposoby. To jest takie moje małe marzenie, którego raczej nigdy nie osiągnę, ale próbuję.

Fot. Maja Daniel

Czy zdarza się, że w pewnym momencie wkrada się nuda?

Musze przyznać, że po paru latach przychodzi taki element zastoju. To jest mniej więcej po 3-4 latach treningów, ale grunt to przeskoczyć to zmieniając np. sprzęt. Trzeba pamiętać, że to tylko etap przejściowy, który jak człowiek przeskoczy to już więcej nie wraca. Trzeba wybrać wtedy nowy cel i nową drogę. Zrobić coś nowego lub nawiązać kontakt z nowa grupą by zyskać nowe doświadczenie. Wtedy to nie jest ciągłe robienie tego samego.

Jakie historie można przedstawić podczas teatru ognia?

Historię dyktuje muzyka. Na przykład w kabarecie trzeba wpleść trochę więcej teatru niż używania ognia. W walkach rycerskich świetnie sprawdzają się kije ogniowe i miecze. Poza tym z teatrem ognia najlepiej współgra tematyka pogańska np. noc kupały czy noc świętojańska. Też dużo dyktuje rodzaj imprezy. Podczas występów na weselach występujemy do weselszych rytmów. A na festynach miejskich np. do muzyki z Piratów z Karaibów. Choreografią do każdego występu zajmują się doświadczone osoby z grupy. Natomiast muzykę wybieramy wspólnie podczas burzy mózgów.

Interesujesz się czymś ciekawym? Chciałbyś się tym podzielić z innymi? Napisz do nas na szczecin@infoludek.pl!

Fot. Maja Daniel

Autor: Magdalena Góralczyk