Prof. ZPSB Aneta Zelek: Tarcza antykryzysowa – z tarczą czy na tarczy?

Po ogłoszeniu pakietu działań antykryzysowych polskiego rządu wielu zadaje sobie pytanie czy te propozycje pozwolą na wyjście z korona-kryzysu z tarczą czy na tarczy.

Oto rząd wprowadza Tarczę Antykryzysową – pakiet instrumentów o wartości 211 mld zł, czyli ok. 10% PKB, który miałby zamortyzować to, co nieuniknione, czyli bankructwa firm i utratę miejsc pracy, a w skali makroekonomicznej generalny spadek konsumpcji i inwestycji. Kwota imponująca, jednak tu nie chodzi o licytację „kto da więcej” (notabene: Hiszpania – 20 proc. PKB, Wlk. Brytania 12,5 proc., USA – 5 proc.). Tu liczy się skuteczność!

Szkoda więc, że rządzący nie wsłuchują się w głos przedsiębiorców, czyli tych, od których dzisiaj wiele zależy. Czego najbardziej obawiają się przedsiębiorcy? To oczywiste – jak przy spadku obrotów (a to realne zagrożenie dla większości branż), poradzić sobie z pokryciem kosztów stałych i innych sztywnych zobowiązań. W grę wchodzą głównie wynagrodzenia, składki ZUS, podatki, ale też faktury za media, czy najem nieruchomości. A trzeba pamiętać, że nawet bez kryzysu 90 proc. upadających firm bankrutuje z powodu utraty płynności finansowej, czyli z powodu braku zdolności do regulowania swoich zobowiązań.

Koszty pracy straszą najbardziej. W tej kwestii rząd proponuje, że w firmach, w których koronawirus wywoła stratę, państwo dorzuci 40 proc. wynagrodzenia przeciętnego dla pracownika, pod warunkiem wszakże, że firma ureguluje pozostałe 40 proc. i nie będzie zwalniać pracowników. Uwaga! Pracownicy otrzymają zatem maksymalnie 80 proc. średniej krajowej. Z kolei dla samozatrudnionych – na otarcie łez – rząd przewidział możliwość wypłaty jednorazowego świadczenia do 2 tys. zł. Czy to wystarczające wsparcie? Jeśli wziąć pod uwagę rozwiązania z innych krajów, to wydaje się, że polski rząd podchodzi do sprawy bardzo oszczędnie. Na przykład w Danii dopłaty państwowe do wynagrodzeń wyniosą nawet 75 proc. przez 3 miesiące, podobnie we Włoszech.

Równie rozczarowująca wydaje się być propozycja odroczenia płatności składek ZUS na 3 miesiące. W praktyce oznacza to, że firma poraniona po kryzysie będzie zmuszona w krótkim czasie uregulować skumulowane zadłużenie wobec ZUS. Ta propozycja jest więc tyle niepoważna, co zupełnie nieskuteczna. Może jedynie w czasie przesunąć część bankructw. Realna pomoc polegałaby na umorzeniu (!) składek na ZUS w całym okresie zakłóconego działania firm.

Podobne rozwiązanie dotyczące umorzenia płatności podatkowych byłoby jak najbardziej wskazane. Ale tutaj rząd nie wykazał się dobrą wolą. Nie ma żadnych doniesień w sprawie umorzenia, obniżenia a przynajmniej odroczenia podatków PIT czy CIT. Nie odpowiedziano też na postulat zawieszenia tzw. split payment, czyli odblokowania należności z tytułu VAT. Szkoda, bo takie rozwiązania mogłyby być bardzo skuteczne. Inne kraje stawiają właśnie na ten obszar wsparcia. Na przykład Hiszpania ponad 1/3 wsparcia o wartości 200 mld euro przeznacza właśnie na umorzenia płatności podatkowych od firm, a Włosi wprowadzają obniżki podatków.

Na bezpośrednią pomoc rządową mogą liczyć też firmy we Francji. Tam te przedsiębiorstwa, które zmagają się z trudnościami finansowymi będą zwolnione z opłat za czynsz, prąd i gaz. Zwolnienie z opłat za media proponuje też rząd włoski. Macron obiecał też stworzenie specjalnych bezzwrotnych funduszy pomocowych dla firm, które znalazły się w kryzysie. Tymczasem polski rząd proponuje ratować płynność finansową firm przez kredyty. Według zapowiedzi mają to być tanie pożyczki dla mikrofirm (do 5 tys. zł) na rok, czy gwarancje rządowe na nowe kredytowanie (ma się tym zająć Bank Gospodarstwa Krajowego).

Co poza tym przynosi tarcza antykryzysowa? Trochę pozorowanych ruchów, takich jak: przesunięcia terminów rozliczenia PIT czy zliberalizowanie pewnych terminów administracyjnych czy sądowych.

No cóż! Wydaje się, że i tym razem polski rząd w przekonaniu o swojej nieomylności proponuje Polakom leczenie ataku serca kroplami na katar. Tak najłagodniej należy zrecenzować założenia tarczy antykryzysowej. To protezy działań antykryzysowych, słabo- lub zupełnie nieskuteczne instrumenty sanacyjne. W zamian za to autorzy „Tarczy” pocieszają, że (tu cytat): „Premier powoła Fundusz Inwestycji Publicznych o wartości 30 mld zł celem pobudzenia gospodarki poprzez inwestycje publiczne w infrastrukturę, drogi, cyfryzację, energetykę, biotechnologię”. Ech! Nie możemy się już doczekać zapowiedzi kolejnego miliona samochodów elektrycznych!

Autor: dr hab. prof. ZPSB Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu